Krótszy czas pracy to piękna obietnica. Więcej czasu wolnego, mniej stresu, wieczne słońce i błękitne niebo. Chociaż… nie, jednak nie. Absolutnie nie.

 

Podczas ostatnich występów Donald Tusk zapowiedział przygotowanie pilotażowego programu 4-dniowego tygodnia pracy. Jak zwykle w mediach (również społecznościowych) zawrzało (a może był taki zamysł?) i ludzie się podzielili. Na tych, którzy uważają to za świetny pomysł, bo jak można pracować mniej, to po co oraz na tych, którzy uważają, że to zaszkodzi polskiej gospodarce.

 

Jak pewnie wiecie (a jak nie to zaraz to powiem), nie jestem za żadną partią, a to nie jest blog polityczny. Generalnie zawsze staram się być obiektywny (każdy tak mówi) i patrzeć na daną kwestię oddzielnie oddzielne od tego kto ją poruszył. Spójrzmy więc jak wygląda sprawa 4-dniowego tygodnia pracy.

 

Dlaczego właśnie 4-dniowy tydzień, a nie 6-godzinny dzień

 

Tak się złożyło, że niedawno poruszałem temat skróconego czasu pracy na łamach Business Life Polska. Więcej dowiesz w tym poście. W każdym razie pisałem o tym, że krótszy czas pracy może wyglądać minimum dwojako – czyli właśnie jako 4-dniowy tydzień lub 6-godzinny dzień. 

 

Firmy (a ja bardziej wierzę w skuteczność dobrze zarządzanych firm, a nie krajów lub polityków) bardziej upodobały sobie 6-godzinny tydzień. Może to być przypadek, jednak postaram się zaryzykować kilka „za”.

 

Po pierwsze, każdego dnia ktoś w firmie pracuje. Czyli można skorzystać z usług przedsiębiorców 5 dni w tygodniu, ale w wybranych godzinach. W przypadku 4-dniowego modelu to już nie wchodzi w grę. No i firma, która np. współpracuje z zagranicą nie ma dnia w plecy przy modelu 6-godzinnym.

 

Po drugie, pracownik, jeżeli się postara (o tym więcej powiem przy podpunkcie dotyczącym stresu) często da radę upchać obowiązki w krótszym czasie dziennym (następny post na blogu będzie o prawie Parkinsona, które rzuca więcej światła na tę kwestię). I pracodawca niby płaci tyle samo pracownikowi, ale i efekt ma podobny. Ale czasem chodzi o to, żeby ktoś po prostu był na miejscu – np. recepcjonista w hotelu. Jeżeli go nie będzie z uwagi na krótszy tydzień pracy, mamy spadek efektowności hotelu. Hotel więc albo obniży pensję pracownikowi, albo będzie musiał zatrudnić kolejnego do obsługi. Pensja sama się nie pokryje, wiec hotelarz podwyższy ceny. No i inflacja w górę, o czym więcej powiem za chwilę. 

 

Być może jednak Donald Tusk zaproponował 4-dniowy tydzień ze względu na to, że to bardziej czuć, jest bardziej doniosłe i lepiej zakorzenia się w głowach opinii publicznej. Poza tym – w polskich (i w sumie nie tylko) firmach nadgodziny występują tak często, że mało kto by uwierzył w 6-godzinny model pracy.

 

Produktywność taka sama? Nie u każdego! 

 

Zapewne dla czytelników bloga mickeys.pl produktywność była by bez zmian lub wyższa. Skoro tu jesteście to znaczy, że poświęcacie czas na zdobycie wiedzy czy umiejętności, co już dużo mówi. Niemniej są na świecie różni ludzie. Dla niektórych praca i efektywność jest bardzo ważna, a inni przychodzą do roboty „byle do piątku”. Nie muszę mówić, że jeżeli druga grupa będzie miała krótszy tydzień (lub nawet dzień) to odbije się to od razu na wynikach firmy?

 

Nie każda organizacja jest taka sama

 

Pomysł Donalda Tuska nie różnicuje podejścia ani stanowisk (o czym pisałem powyżej). Zapewne nie różnicuje też prywatnego biznesu od organizacji Państwowych więc sądy i urzędy działałyby jeszcze wolniej. No chyba, że różnicuje, ale wtedy jest to jawnie niesprawiedliwe.

 

Czy krótszy czas pracy to mniej stresu?

 

Jakkolwiek to zabrzmi, praca to nie tylko praca. W pracy się czasem pije kawę czy rozmawia z innymi na tematy prywatne. To jednak trochę rozluźnia. Jeżeli pracownik ma się zmieścić w krótszym czasie to często te „dodatki” będzie musiał wyrzucić z planu dnia. Do tego pracować szybciej. To mimo wszystko może być stresogenne.

 

Inflacja znowu w górę

 

Jeżeli będziemy mieli wszędzie tą samą produktywność w krótszym czasie pracy to nie ma problemu. Ale jak wykazałem w kilku punktach powyżej – efekty będą różne. To będzie doprowadzało albo do upadku biznesów (czyli też mniejszej konkurencji i mniejszej podaży co oznacza wzrost cen) albo do podniesienia cen. 

 

Gorsze rozłożenie kosztów stałych

 

Lokal się najmuje / kredyt się opłaca w pewnej rzeczywistości ekonomicznej. Ileś to kosztuje – miesięcznie. Mniejsza produktywność to oprócz mniejszych przychodów gorsze rozłożenie kosztów stałych. Czyli biznes upada lub powiększa się inflacja.

 

Inwestycje w dół

 

Polska już teraz nie jest raczej przyjaznym miejscem do prowadzenia biznesu i zarządzania firmą. Zapewne obniżenie ustawowo podstawowego wymiaru pracy nie zachęci przedsiębiorców do inwestycji. A tym bardziej nie zachęci inwestorów zagranicznych.

 

 

W zarządzaniu… wszystko zależy

 

Zawsze to powtarzam. Nie ma dwóch takich samym sytuacji, takich samych firm, pracowników czy menedżerów. Faktycznie czasami skrócony czas pracy może być świetnym rozwiązaniem. To szerzej opisuję na łamach Bussines Life Polska (o czym wspomniałem wyżej). Ale nie zawsze. Załatwianie tego ustawą a nie wolą firm może doprowadzić do pięknej katastrofy.

 

***

 

Jak widzisz nie jestem za tym rozwiązaniem. A może inaczej – jestem, jeżeli firma to sobie przemyśli i dobrowolnie wprowadzi. Ale na to ustawy nie potrzeba.

 

Cała nadzieja w tym, że to kolejna kiełbasa wyborcza. Czyli chyba jesteśmy uratowani.

 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 Comments
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
 

Może zainteresują Cię poniższe posty?